Wyspa Krk, na którą od kilku tygodni wciąż wracam i jeszcze nie raz wracać będę, jest drugą co do rozmiarów wyspą Chorwacji. Wielkością nie umywa się do Grenlandii ale i tak znalazło się na niej miejsce dla trzech kościołów poświęconych świętemu Jerzemu. Dziś zabieram Was do pierwszego z nich – na wzgórze Kuševica nad miasteczkiem Kras.

Kras jest naprawdę niewielką miejscowością i najmniejszą parafią na wyspie, wg spisu zamieszkuje go około 180 osób. Swoje niewielkie rozmiary nadrabia wiekiem, pierwszy raz pojawia się w annałach 30 grudnia 1230 roku, kiedy to niejaki Juraj Pariježić z Dobrinja, po stracie ostatniego z potomków, podarował miastu, ufundowany przez siebie kościołek, pod wezwaniem św. Jerzego.

Waleczny święty nie zdołał niestety ochronić swego podopiecznego przed niszczącym zębem czasu. Wprawdzie do roku 1570 przy kościele działało Bractwo św Jerzego ale już 200 lat później kościołek popadł w ruinę, a kroniki z roku 1780 wspominają o jego bardzo złym stanie. Do dziś przetrwały tylko fundamenty i częściowo zachowana ściana południowa. Kościółek był jednonawowy, z półkolistą absydą. Z tych pozostałości wnioskuje się,  że był wzniesiony w stylu romańskim. Nie ma śladów przebudowy, więc to co możemy dziś podziwiać jest XIII-wiecznym oryginałem.

Jeśli zechcecie na własne oczy zobaczyć to co się zachowało, musicie zjechać z drogi krajowej nr 102, w kierunku miasteczek Dobrinj i Kras (tak samo jak jechaliśmy do jeziora Ponikve). Samochód zostawcie na parkingu koło cmentarza w Kras i udajcie się pieszo na wzgórze – trasa jest dobrze oznaczona.

Wspomniane wzgórze nie jest bardzo wymagające dla wędrowców: choć jest najwyższym wzniesieniem na wyspie, ma tylko 311 m n. p. m. Dla tych, którzy zdecydowanie piechurami nie są, jest jeszcze druga opcja. Na zboczu tegoż wzgórza znajduje się drugi cmentarzyk, a przy nim niewielki parking. Stąd już tylko kilkanaście metrów dzieli Was od ruin kościoła Sv Jurja.

Na koniec słów kilka o świętym Jerzym. Ze walczył ze smokiem, a co więcej – pokonał go – wie niemal każdy. Nie jest także tajemnicą, że patronuje wielu krajom (min. Anglii czy Gruzji), miastom (jak Lądek Zdrój czy Neapol) i bractwom rycerskim. Ja, podczas mojego krótkiego wypadu odkryłam, że jest też (albo raczej powinien być) ukochanym świętym wszystkich kobiet – jako święty od ekspresowych diet odchudzających. Żeby dostać się w pobliże ruin kościoła, musiałam bowiem pokonać taką przeszkodę…

I wiecie co… przecisnęłam się 😀