Gdzie można wypić najlepszą w świecie herbatę? Są tacy, którzy powiedzą, że w Anglii, inni przyznają palmę pierwszeństwa herbacie indyjskiej. Będą też głosy za chińską herbatą znaną w świecie. Ale wszyscy oni się mylą! Najlepszą na świecie herbatę można wypić w Chorwacji, tuż pod szczytem góry Risnjak, w parku narodowym o tej samej nazwie.
Kiedy już pokonacie 800-metrowa różnicę wysokości (Risnjak ma 1500m ale startujecie z 700m), wykonując 15 tys. kroków (w jedną stronę, drugie tyle w podroży powrotnej), w odrobinę zbyt ciężkich butach, dźwigając na plecach niegdyś ukochany aparat fotograficzny (w trasie zmienia się powoli z lekko ciężkiego na upiornie ciężkie bydle – po diabła cię tu dźwigam), dziękując niebiosom, że trasa prowadzi w 90% przez las, oszczędzając Wam palącego słońca, u celu podroży ukaże się Wam schronisko Planinarski Dom na Risnjaku, tzw Schlosserov dom. Tam to właśnie uraczą Was pyszną, lekko schłodzoną, ziołową herbata, jakiej nie uda się znaleźć w żadnym innym miejscu w świecie 🙂
A poważnie mówiąc, wyprawa na Risnjak, żeby Chorwację, inną niż plaża i morze, poznać była jednym z najlepszych pomysłów ostatnich miesięcy (jeśli nie lat). Było pięknie! Widoki nieziemskie! Wysiłek pobudził produkcję endorfin, więc poczucie szczęścia wyraźnie wzrosło 🙂 I choć moja forma fizyczna pozostaje o całe lata świetlne w tyle za formą współwspinacza, to dałam radę więc i duma z własnych osiągnięć została podbudowana!
Zaczęło się niewinnie, start trasy przy uroczym stawiku, przy głównym wejściu do Parku.
foto za NP Risnjak.
Wybraliśmy wersję najdłuższą – Horvatova Staza 17,4km – ale też najbardziej malowniczą. Początek delikatnie pod górę, asfaltem. Dopiero po 45 minutach schodzi się bardziej w las. Niesamowity, porośnięty mchem, pełen powalonych siłami natury, umierających dostojnie ale także żywych, magicznych drzew, słowem – zaczarowany.
foto by Zaprzyjaźniony Współwspinacz
Po kolejnych 45 minutach krótki postój przy Wilczej jamie (Vučja jama). Zasługuje na swoją nazwę – z początku wydaje się niepozorna, ale dna nie widać.
foto by Zaprzyjaźniony Współwspinacz
Nie wywołujemy więc wilka z jamy i idziemy dalej…
Droga nas prowadząca raz wije się jak nitka, raz rozlewa się leniwie między skałami, mijamy porozrzucane złomki skał, porośnięte białymi i niebieskimi kwiatami, jak bramy do innych światów…
Ostatni, nasłoneczniony odcinek, prowadzący do schroniska to już pokonywanie większych głazów i przedzieranie się przez kosodrzewinę…
Nie będę Wam kochani opisywała drogi krok po kroku, bo to niemal niemożliwe. Po prostu namawiam Was gorąco do takiej wycieczki, bo widoki zapierają dech ! A kiedy wyjdzie się już ponad linię drzew, człowiek ma ochotę zostać tam na zawsze, świat przyzywa a objęcie go całego zdaje się ledwie odchyleniem ramion. Dusza śpiewa! Nawet jeśli nogi mówią – ani kroku więcej, tak tu będę siedział 🙂